Forum Warownia Strona Główna Warownia



Historia Sandra

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Warownia Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Xenar
Władca Prowincji



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Sob 23:29, 15 Paź 2005    Temat postu: Historia Sandra Back to top

Matka Sandra umarła przy porodzie, wychowywał go Ojciec. Nie posiadał on zbyt wielkich umiejętności matczynych, ale dość dobrze poradził sobie w wychowaniu syna. Był dowódcą łuczników w armiach Corinis. Jego ojciec był zapalonym łucznikiem, więc chciałby syn w przyszłości poszedł za jego przykładem i został łucznikiem a potem miałby zająć jakieś ważniejsze stanowisko w armii. Właściwie Sandro został wychowany, po spartańsku i na łucznika.
Chłopak właściwie zakochał się w strzelaniu z łuku, gdy ukończył siedem lat ojciec wysłał go na szkolenie. Odbywało się w lesie. Polegało ono na tym, że kilkudziesięciu chłopców zostało podzielonych na obozy. Każdy z obozów liczył dziesięć osób. Rodzic każdego chłopca wskazywał, w jakim kierunku rozwija się dziecko. W każdym obozie każdy chłopiec rozwijał się w innym kierunku. Oczywiście ojciec Sandra wskazał rozwój na Łucznika. W każdym obozie musiał zostać wybrany Lider. I właśnie Sandro został Liderem w swoim obozie. Właśnie wtedy ujawniły się zdolności przywódcze chłopaka. Dowodził bardzo dobrze, jego obóz był właściwie najlepszy. W skład jego obozu wchodził złodziej, więc prawie codziennie okradali inne obozy. Jednak by okradać obozy było trzeba wiedzieć gdzie one się znajdują. I to właśnie swemu dowódcy chłopcy z obozu Sandra zawdzięczają tę wiedzę. Gdy było już ciemno chłopak zarzucił łuk na ramię i wyszedł z obozu, ominął straże ze swojego obozu właściwie bez problemu. Po kilku minutach podróży zauważył błysk ognia, prześwitujący przez drzewa. Pomału zaczął się zbliżać. I tak! Zauważył kilku chłopców przy ognisku, i nagle kilka metrów za sobą usłyszał głos:
- Już jesteśmy!
- Macie coś?- Odkrzyknął jeden z chłopców przy ognisku
- Nic- odparł głos z lasu
W tym czasie Sandro wskoczył szybko na drzewo i siedział na nim bezszelestnie do momentu, gdy chłopak usiadł przy ognisku, wtedy zszedł z drzewa i wypuścił strzałę która przedziurawiła jeden z namiotów, i szybko czmychnął nie czekając na reakcję chłopców z wrogiego obozu. Szybko powrócił do swego obozu. Znów ominął warty i położył się spać, był zmęczony, ale zadowolony. Wiedział gdzie wróg ma obóz, a wróg od teraz będzie żył w strachu, bo wiedział, że ktoś go obserwuje. Rano opowiedział kolegom o tym, czego się w nocy dowiedział i zbeształ wartowników za nieudolność. Wszyscy jego koledzy byli pod wrażeniem, i każdy z osobna planował podobny wypad, lecz żaden z nich nie podzielił się tym zamysłem z innymi.
Dni obozu mijały szybko, lecz podczas każdego z nich zdobywali nową umiejętność lub przedmiot przydatny w dalszym obozowaniu. Niestety wszystko, co dobre, szybko się kończy, więc i szkolenie dobiegało końca, ostatnie dwa dni nie polegały już na rywalizacji, lecz na podsumowaniu całego szkolenia. W ostatni dzień miało odbyć się ogłoszenie zwycięskiego obozu oraz przedstawienie najlepszego obozowicza. Jak wszyscy się domyślają wygrał obóz Sandra, a Sandro… został.. nie, nie został najlepszym obozowiczem, miał konkurenta do tego stanowisku który również szkolił się w kierunku łucznictwa. Sędziowie przygotowali tarczę, strzały oraz broń. Kain miał strzelać jako drugi. Przeciwnik oddał pierwszy strzał: strzała poleciała szybko, jednak nie zbyt celnie, Trafił w 80. Chłopak oddający strzał był zadowolony, jednak, gdy spojrzał na Sandra trochę się zdziwił, ten również był zadowolony i uśmiechnięty. Ujął łuk w dłoń, nałożył strzałę na cięciwę i bez problemu strzelił w… strzały nie ma w tarczy! Pudło? Nie… po prostu przeszła na wylot.. no cóż takie wypadki się zdarzają ale to świadczy tylko o jednym, o doskonałości w strzelaniu łukiem Sandra. I tak właśnie został uznany za najlepszego członka obozu. Gdy przyjechał do domu Ojciec był z niego bardzo zadowolony i dumny, w końcu jego syn wykazuje dość duże umiejętności strzeleckie, pewnie coś z tego będzie.
Chłopak wraz z wiekiem rozwijał swe umiejętności w strzelaniu z łuku. Gdy miał 12 lat strzelał lepiej od Ojca, brał udział w wielu konkursach i zawodach związanych z łucznictwem i te skierowane dla młodszych wygrywał, a w tych dla bardziej zaawansowanych łuczników zajmował dość dobre miejsca jednak jeszcze nie najlepsze, lecz i to miało się w niedługim czasie zmienić. Ojciec był pod zdumieniem, gdy zorientował się, co jego syn potrafi, i bardzo się z tego cieszył. Gdy chłopak ukończył 15 lat zakwalifikował się do zawodów między królewskich i reprezentował Corinis, w zawodach brali udział przedstawiciele takich miast jak: Saxonia, Saxidar, Dragonia, Dralastar i wiele innych mniej znanych, o których nie będę wspominał, ponieważ umiejętności reprezentantów tych miast nie są godne uwagi. Jako że Kain miał najlepsze wyniki w kwalifikacjach strzelał ostatni. Pominiemy strzały tych słabszych zawodników i przejdziemy do tych ważniejszych. Więc pierwszym ważniejszym strzelcem był przedstawiciel Saxidar, niestety jego imię jest do dziś nieznane. Błyskawicznie założył strzałę na cięciwę i oddał strzał, również błyskawicznie. Strzała wbiła się w prawie sam środek tarczy. Nie wyglądał na zadowolonego, był wręcz niezadowolony. Nie będę opisywał strzałów pozostałych zawodników, ponieważ nie miałoby to raczej sensu, więc wolę tego uniknąć. Teraz jednak wracajmy do naszej historii. Gdy ogłoszono, że zaraz strzelać będzie Sandro wszyscy zawyli z zachwytu, jednak, co to.. Zawodnik się nie zjawia. Gdy mijają ostatnie sekundy odliczania, do dyskwalifikacji Sandra nie ma, już nie bierze udziału w zawodach. Gdzie jest Sandro? Co się z nim stało? Stchórzył, czy zrezygnował?- Te pytania zadawało sobie wielu ludzi, lecz chyba nikt z obecnych nie poznał nigdy jak było naprawdę.
Sandro usłyszał swoje imię, więc wyruszył w stronę stanowiska strzelniczego, nagle ktoś założył mu coś na głowę, zaczął się dusić i nie mógł złapać powietrza. W jednym momencie wszystko się skończyło, zakręciło mu się w głowie, poczuł senność i pomału osunął się na ziemię. Sandro został Porwany.
Obudziło go silne uderzenie o jakąś drewnianą powierzchnię, domyślił się, że spadł z niewielkiej wysokości. W jego ustach coś się znajdowało, coś brudnego i śmierdzącego.. To była chyba jakaś szmatka. Związany grubą liną nie mógł się poruszyć, była zaciśnięta tak mocno, że nie mógł nawet się przesunąć. W pewnym momencie poczuł, że powierzchnia, na której leży pomału zaczyna się przesuwać. Chciał rozejrzeć się w, około lecz uświadomił sobie, że ma zawiązane oczy, więc nawet potworny wysiłek nic by tu nie dał. Po kilku godzinach jazdy, poczuł, że to, na czym spoczywa stoi już w miejscu. Usłyszał czyjeś słowa, lecz ich nie zrozumiał, następnie kilka kroków zbliżających się w jego stronę. Ktoś go podniósł, teraz klęczał. Wyjął mu szmatę z ust rozwiązał oczy. Po ujrzeniu promieni słonecznych Sandro na chwilę został oślepiony, lecz już po chwili odzyskał zdolność widzenia. Gdy się rozejrzał zauważył las, a bliżej na wozie, w którym się znajdował, żywności i duża ilość ubrań. Gdy lekko przekręcił głowę, by zobaczyć, kto trochę oswobodził ujrzał mężczyznę w średnim wieku, miał może czterdzieści lat, prawie, łysy z okropnym, przynajmniej trzydniowym zarostem. Nie wyglądał zachęcająco, gdy ironicznie się uśmiechnął w stronę chłopca, ten zauważył, że okropny osobnik nie ma prawie zębów a to co z nich zostało przypominało rozkładającego się małego dinozaura, zapach chyba również był podobny..
- Witaj Sandro, na… pokładzie naszego.. wozu?- Rzekł jeden z porywaczy, a z jego ust wydobył się obrzydliwy smród..
- Nie powiem Dzień dobry, bo raczej ten dzień nie jest dla mnie za dobry, a teraz pozwól, że zadam kilka pytań, które zadałby każdy, kto znalazłby się w mojej sytuacji..- Odpowiedział wzburzony Sandro
-Zatem proszę mów- znudzonym głosem powiedział oprych.
- Pierwsze pytanie jest chyba najważniejsze, bynajmniej dla mnie, więc zacznę od niego- nie zdążył skończyć, gdy oprych mu przerwał
- No dalej mów- popędzał go zniecierpliwiony
- Dlaczego mnie porwaliście? A teraz drugie pytanie.. Kto zlecił porwanie?- Natarczywym głosem zapytał Kain
- Dlaczego? Tego nie wiem, ja tylko robię to, co mi każą.. a kto zlecił porwanie? Tego nigdy nie będę wiedzieć.. Moi pracodawcy się nie ujawniają, bynajmniej przede mną. Ach i jeszcze jedno, myślę, że tego, w jakim celu Cię porwaliśmy dowiesz się już niedługo.
- Dziękuje, ale podejrzewam, że tak czy inaczej nie powiedziałeś mi wszystkiego, o czym wiedziałeś..- Oskarżył go chłopak
- Powiedziałem tyle ile mogłem, a nawet trochę więcej a to znaczy, że nie jesteś dla mnie kimś skończonym, nie wiem, co się z Tobą stanie, i wolę tego nie wiedzieć a teraz żegnaj- powiedział, gdy zobaczył dwie postacie nadjeżdżające konno leśną droga w ich stronę
Podbiegł do nich, i zaczęli rozmawiać. Następnie podbiegł do wozu zrzucił z niego chłopaka nic nie mówiąc i odjechał. Gdy dwie postacie się zbliżyły Sandro dostrzegł, że to kobieta i mężczyzna. Kobieta była stara, na jej głowie znajdował się pomarszczony lekko zakrzywiony kapelusz. Jej twarz była strasznie pomarszczona, dało się na niej dostrzec wiele obrzydliwych brodawek, zakrzywiony nos i wszystkie wymienione wcześniej cechy upewniały w przekonaniu, że to wiedźma, był tylko jeden szczegół, na który jednak Sandro nie zwrócił uwagi… wiedźmy raczej nie jeżdżą konno. Mężczyzna był ubrany jak jakiś żołnierz…, Gdy Kain mu się lepiej przyjrzał zaczął mu on kogoś przypominać, kogoś, kogo widział przed paroma godzinami na zawodach.. Teraz mu się rozjaśniło to jeden z zawodników.. imienia nie mógł sobie przypomnieć ale wiedział że był głównym faworytem zawodów. Pomału coś zaczęło świtać mu w głowie…, ale gdy ów mężczyzna podszedł do niego przestał rozmyślać, jegomość wyciągnął z pochwy duży nóż i odciął mu więzy.
- Wsiadaj na konia- rozkazał
Sandro nie zadając pytań wypełnił jego polecenie, po chwili on również siedział na koniu. Czarownica i łucznik skierowali konie w pełnym galopie do lasu, pędzili wąską leśną ścieżką.
Po kilku minutach galopu zatrzymali się na jakiejś polanie, na środku stała chata, Sandro domyśliwszy się że to chata czarownicy postanowił uciekać. Zrzucił łucznika z konia i ruszył galopem w drogę powrotną, czarownica jechała tuż za nim. Oba konie były już bardzo zmęczone, jednak czarownica miała tę przewagę, że Sandro nie znał okolicy, gdy ona ją znała. Wyjechali na drogę, w pewnym momencie chłopak ujrzał pozostałości po moście, który znajdował się na rzece, wiedział że nie zdąży zahamować, postanowił przeskoczyć rzekę, przyśpieszył, koń z drobnymi problemami przeskoczył ją, lecz czarownica również ją przebyła. Gdy już był pewny, że ucieknie wysoka ściana skalna zagrodziła mu drogę. Zatrzymał się i zeskoczył z konia, nie było możliwości by uciec… czarownica oznajmiła mu że to jego koniec, może nie do końca jego, ale umiejętności związanych ze strzelectwem a dokładniej łucznictwem. Pomału uniosła laskę i się zamachnęła… fioletowy promień leciał prosto w niego, zrobił fikołka unikając promienia, jednak następnego nie był już w stanie uniknąć. Ugodził go prosto w brzuch. Czarownica uniosła laskę ciągle celując w Sandra, ten również się uniósł. Gdy wypowiedziała jakieś zaklęcie upadł na ziemię, zemdlał.
Gdy się obudził nie miał pojęcia gdzie się znajduje, nadal leżał na trawie, z tą różnicą że ta była mokra, deszcz siekł niemiłosiernie. Nagle przypomniał sobie, co się stało, czuł dziwną słabość. Pomału się podniósł, znajdował się tam gdzie upadł, ściana skalna zasłaniała widok z jednej strony, ujrzał w niej szczelinę, postanowił się tam ukryć przed deszczem. Z trudem się wcisnął, ale udało mu się. Zasnął po chwili na twardej kamiennej posadzce, gdy się obudził deszcz już nie padał. Postanowił wyjść, lecz nie udawało mu się to… Pewnie kamień osunął się w dół i zmniejszył przejście. Po krótkiej chwili rozmyślań postanowił iść wgłęb jaskini. Po jakimś czasie doszedł do jakiegoś portalu… Stwierdził, że nie ma nic do stracenia i wszedł w niego. Znów znalazł się w Corinis i nagle zrozumiał, co go tak osłabiło, nie potrafił posługiwać się łukiem tak jak kiedyś. Postanowił przez kilka najbliższych lat trenować by powrócić i pomścić stracenie umiejętności… Spakował się i wyruszył..
 
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Warownia Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach