Forum Warownia Strona Główna Warownia



Opowiadanie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Warownia Strona Główna -> Sesje
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Co sądzisz o tego typu rozrywce ?
Świetna zabawa, przynajmniej nie trzeba zjawiać się na czas na sesje ;)
60%
 60%  [ 6 ]
Nawet fajne
20%
 20%  [ 2 ]
Dobre rozwiązanie dla naszego klanu
0%
 0%  [ 0 ]
Nie wiem czy to się uda ;(
10%
 10%  [ 1 ]
Raczej nie...
0%
 0%  [ 0 ]
Nie ma mowy (opcja dla anty-rpgowców -_-')
10%
 10%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 10

Xenar
Władca Prowincji



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Nie 8:11, 11 Wrz 2005    Temat postu: Back to top

Xenar tak jkai rezta drużyny spojrzał strasznie zdziwiony ale i zacekawiony, przez chwilę nic nei mógł z siebie wydusić a potem nie wiedząc czemu wybuchnał głośnym szaleńczym śmiechem, teraz wszyscy patrzyli na niego zszokowani, rozejżał sie po twarzach ludzi z drużyny nikt się nie śmiał...
- Co on tam robił? Skąd się tam wziął... i czy mógłbyś wyjaśnić co robiłeś w nocy? bo nie wyglądasz na jakoś specjalnie wyspanego- zadał serię niewygodnych pytań Xenar
- Ekhm… zaplątał mi się we włosy.. nie wiem kiedy, a o nocnej wyprawie opowiem innym razem- odrzekł Nevar słysząc ciężkie kroki przed drzwiami podejrzewając co się za chwilę stanie
Puk.. Puk.. Bang.. Bang, ktoś najpierw zapukał a następnie załomotał w drzwi
- Otwierać! I to szybko!- Rozkazał głos zza drzwi
- Chwileczkę… Otwieraj!- rzekła do Nevara Ris
Zdezorientowany Nevar posłusznie włożył klucz do zamka i przekręcił
Drzwi się otworzyły i zobaczyli wściekłego dowódcę:
- Co to ma znaczyć? Dlaczego nie było was na apelu porannym, co? Rozumiem, że to ostatni raz!- Wykrzyknął plując na wszystkich, ciężko było nie zauważyć tego że jest wypaprany błotem. Nie dając nikomu nic odpowiedzieć wyszedł i trzasnął drzwiami.
- Ciekawe, dzięki komu dostaliśmy tą reprymendę..- Powiedział Xenar z wyraźną i nieukrywaną ironią, patrzac na sprawce zamieszania Nevara
- Wiem, że to moja wina- powiedział- ale ciekawe dlaczego był tak umazany błotem?- Zapytał
- Może… ktoś podłożył mu nogę i się przewrócił? To tłumaczyłoby też jego wściekłość…- zaproponował Xenar
- Nie sądzę, gdyby ktoś podłożył mu nogę przewróciłby się na bok a nie na twarz.. myślę że ktoś go popchnął i to nie bez powodu, a był wściekły pewnie dlatego że stracił respekt i szacunek całej armii- Zephonim oznajmił swoją teorię
Wszyscy popatrzyli na niego z nieukrywanym zdziwieniem…
- Dobry jesteś- mrukneła zdziwiona Ris
 
Zobacz profil autora
Nevar
Zarządca



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Nie 21:06, 11 Wrz 2005    Temat postu: Back to top

Wyszli z pokoju. Na korytarzu stało pełno wojskowych, wszyscy o czymś szeptali.
- ..Mam nadzieję że wyślą nas gdzieś na tylni front, nie zamierzam zginąć w pierwszej lepszej bitwie.. Szczególnie że ma się ona odbyć z Dragonią..
Usłyszeli komentarz jednego z rycerzy.
- Przepraszam panowie, jaka wojna ? - zapytał będący nie w temacie Nevar.
- Trza było nie siedzieć w pokoju tylko iść na apel - powiedział jeden z nich i oboje ruszyli korytarzem zostawiając drużynę.
- Nie są zbyt rozmowni.. - skomentował Xenar.
- Wiemy przynajmniej że jest wojna.. Będziemy mieli dostęp do generała a wtedy.. Sami chyba wiecie..
Wszyscy przytaknęli.
- Więc co robimy teraz ? - zapytała Risika.
- Musimy się dowiedzieć kiedy wyruszamy, gdzie generał będzie w czasie bitwy i trzeba przekonać kogoś by umieścił nas w jednym oddziale..
- Zajmę sie plotkami.. Zbiorę jakieś informacje o tej bitwie.. Między innymi jej datę. Spotkajmy się przed pokojem w południe. - Zaproponował Xenar i skierował kroki w stronę schodów.
- Yhm.. W takim razie to wam zostaje sprawa oddziału - Nevar spojrzał na Ris i Zephonima.
- A ty co będziesz robił ? - zapytał Zeph.
- Może coś zjem - zażartował Nev - Nie.. Poszukam biblioteki, z pewnością jest tu ktoś mądrzejszy niż dowódca, czy przeciętny rycerz.. Dowiem się czegoś o pierścieniach. - machnął ręką i zszedł na dół po schodach, kilka chwil po Xenarze.
 
Zobacz profil autora
Gelbeth
Przyjaciel SSR



Dołączył: 29 Sie 2005
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Knieja Cieni

 PostWysłany: Nie 18:06, 25 Wrz 2005    Temat postu: Back to top

Usłyszał stanowcze kroki po kamiennej posadzce. Obrócił się by zobaczyć kto idzie. Złapał stanowczo swoją lutnię, spodziewając się ataku nieznajomego. Powoli wychylił się zza regału, gotów zadać cios. Jeszcze tylko 4 metry... 2... 1... . Nieudany atak sparowany zręcznie przez Nevara. Oskoczył.
- Eee... witaj
 
Zobacz profil autora
Nevar
Zarządca



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Nie 21:47, 25 Wrz 2005    Temat postu: Back to top

Zmieszany Nevar stracił właśnie poczucie humoru.
- Co to miało znaczyć ?
Zastanowił się właśnie czy nieznajomy jest z armii wroga czy tak jak on, szpieguje.
Gelbeth nie miał pomysłu co odpowiedzieć więc Nevar kontynuował.
- Jeśli zamierzasz zapytać jak sie nazywam.. Najpierw sam się przedstaw.. - Powiedział i usiadł przy stoliku pocierając rękę którą sparował uderzenie. Jednak trochę zabolało.
Nieznajomy przysiadł obok.
 
Zobacz profil autora
Gelbeth
Przyjaciel SSR



Dołączył: 29 Sie 2005
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Knieja Cieni

 PostWysłany: Pon 16:34, 26 Wrz 2005    Temat postu: Back to top

- Hmm... wiesz... dzisiejsze czasy są niebezpieczne, muszę się bronić - tu wskazał nabijaną ćwiekami lutnię - jeszcze ta wojna... . Czekaj, nie jestem szpiegiem! Ja i szpiegowanie? Ja się skradać nie potrafię, nożować się po korytarzach, etc. etc. etc. . Ja zarabiam na życie moją pasją - przytulił lutnię - Wiec... co teraz? Co zamierzasz robić? Muszę ułożyć jakąś balladę, bo już sie stare gawiedzi nudzi. Mógłbym dołączyć do ciebie?
 
Zobacz profil autora
Nevar
Zarządca



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Pon 17:26, 26 Wrz 2005    Temat postu: Back to top

- Hm.. - Pomyślał, a po krótkiej chwili zdecydował - Im nas więcej tym lepiej - Dodał z uśmiechem.
- "Nas" ? - Zapytał zdziwiony Gelbeth
- Nie jestem sam.. Moja drużyna - Powstrzymał się od śmiesznego stwierdzenia "Moi ludzie" - jest w pokoju.. - Zastanowił się - 236.
- A tymczasem muszę poszukać informacji na temat pierścieni - Kontynuował.
- Jakich pierścieni ?
- Eee.. Magicznych - Roześmiał się - Takich jak ten..
Zamachnął ręką nad stołem, stos książek który na nim stał pod wpływem silnego podmuchu wiatru spadł na ziemię, wysypując się pod nogi rozmawiających.
- Ale o tym później, oni opowiedzą ci o tych pierścieniach.
Zastanawiał się chwilę, patrząc na Gelbetha który myślał właśnie nad słowami ballady.
- W tej bibliotece jest niemożliwym znalezienie informacji o tak cennym przedmiocie jakim jest pierścień żywiołu.. Szczególnie jeśli jego posiadaczem jest generał. Tylko straciłbym ten czas - Mówił w myślach.
- Pomyślałem, że pójdę z tobą. Zaprowadzę do pokoju, chyba już wrócili.. - Przypomniał sobie właśnie o tym jak przydzielał zadania każdemu z nich.
Niezdecydowanym krokiem ruszył ku wyjściu z biblioteki, a zaraz za nim szedł Gelbeth wygrywając jakąś melodię na lutni.
 
Zobacz profil autora
Zaklinacz
Klanowicz



Dołączył: 27 Cze 2005
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź

 PostWysłany: Nie 18:15, 02 Paź 2005    Temat postu: Back to top

mój skarb, mój skarb nikt mi go nie zabierze co mówisz malutki, wiem, wiem wszyscy chcą cie mieć wszyscy tylko patrzą i czekają aż będę osłabiony i będą mogli mi go odebrać, lecz chociaż jesteś pierścieniem to jesteś tak cudowny i działasz nawet kiedy nie jesteś noszony na palcu, mój skarbie, ta przykro mi że musze nosić tą parszywą podróbkę ciebie mój miły ale rozumiesz takie czasy.... - z rozmyślań wyrwał go nagłe pukanie do drzwi.

- ech proszę...
- wbiegł cały ubrudzony błotem jakiś podkomendny - właśnie spażądziłem liste ludzi która idzie na pierwszą linie
- to dobrze ale czemu jesteś taki uwal...
- Są to : Mesifa, Klasykihmo, [....] i Wardragoni
- ta... to wszyscy?
- Tak
- to odpowiedz mi na ostatnie pytanie podobno w wojsku jest jakaś kobieta
- ymm... tak Generale
- czy to nie dziwne ( O_o ) ??
- chyba tak...
- no cóż ni wiem z kim mieszka ale chyba nasi chłopcy będą zadowoleni z towarzystwa kobiety... dosłownie, daj jej osobny pokój, ma byc dobrze zadbana i codziennie ma do niej chodzić najlepszy żołnierz to chyba poprawi morale chłopaków....
- tak jest.... genialny pomysł Generale - wyszedł
- a my zostaliśmy sami moje złotko
 
Zobacz profil autora
Nevar
Zarządca



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Nie 18:36, 02 Paź 2005    Temat postu: Back to top

Tymczasem przed pokojem 236.
Nevar i Gelbeth zastali zamknięte drzwi.
- Yhm.. A jednak ich nie ma, zaczekajmy chwilę, mieli się zjawić w południe.
Gelbeth przytaknął i właśnie zamierzał sięgnąć po lutnię, kiedy podeszła do nich grupa postaci.
- Nareszcie jesteście.. Jak tam ? Załatwiliście wszystko ? - Zapytał Nevar.
- Będziemy w jednym oddziale.. Ale był problem, bo miałam być w osobnym... - Odezwała się Risika.
- ...Załatwiliśmy to siłą "perswazji" - Zephonim uśmiechnął się pod kapturem.
- Dobrze, a ty Xenar ?
- Bitwa jest jutro, a dziś wieczorem odpływamy statkami. 2 godziny po południu odbywa się ostatni trening. - Xenar szybko wymienił zebrane informacje.
- Już jutro ? Dobrze.. - Nev spojrzał na Gelbetha.
- A kim on jest ? - Zephonim zapytał spod kaptura.
- Bard.. Nazywam się Gelbeth.
Przywitali się, po czym ruszyli na stołówkę. Minęło pół godziny.. Rozpoczął się trening, wyszli na plac główny.
 
Zobacz profil autora
Zephonim
Honorowy Zabójca



Dołączył: 06 Cze 2005
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Nie 19:29, 02 Paź 2005    Temat postu: Back to top

Wcześnie rano.
Zephonim zerwał się z łózka i poczuł znajome pobudzenie wywołane nadchodzącą bitwą. Szybko przygotował się do drogi. Na dziedzińcu spotkała się z pozostałymi towarzyszami, którzy przygotowali się tak szybko jak on.
- Żołnierze! To ostatni sprawdzian waszych umiejętności! - ryknął generał.
- Dziś nadchodzi ostateczna bitwa! Bitwa z naszym wrogiem! Z Dragonią! -odpowiadziało mu pełne aprobaty zawołanie bitewne żołnierzy
- Sądze, że jesteście przygotowani! Nie będzie treningu! Na statki!
Zołnierze niechętnie wzięli się do ładowania statków, ale krzepiła ich myśl o nadchodzącej walce z nienawidzonym wrogiem.
Nevar poczuł niemiłe odczucie - będzie musiał walczyć przeciwko własnej ojczyźnie. Spuścił głowę i smętnie powlukł się w kierunku trapu na statek. Jego towarzysze czuli się podobnie, nawet jeśli nie pochodzili z tamtąd. Zephonim czuł się podobnie, nawet jeśli nie dawał tego po sobie poznać. Nauczuł się już w młodości, by nie okazywać swoich emocji i uczuć. Jego los przygotował mu życie niewidzialnego sługi śmierci, nawet jeśli Zeph nie chciał nim być.
W kierunku wschodzącego słońca płynęło stu kolosów niosących na swoich pokładach zahartowanych w walkach żołnierzy. Los Dragonii wydawał się przesądzony.
Na wieży dragonijskiego zamku stał samotny łucznik. Co dzień od świtu do południa oglądał jednostajny krajobraz moża. Dziś, daleko na horyzoncie zobaczył ciemne kształty, jakby statki. Sto, może mniej, może więcej.
- Kanorczycy! - krzyknął. W zamku na wchodznim brzegu podniósł się alarm. Obrońcy wybiegali z koszar, łucznicy rozbiegli się po murach i przygotowali łuki. Na próżno. Gdy tylko statki Kanoru zbliżyły się dodstatecznie blisko do brzegu łucznicy Kanoru zasypali Dragonijczycków gradłem strzał. Ci którzy stali na odsłoniętych murach spali na dziedziniec jak szmaciane lalki.
- Ugnijcie się przed potęgą Kanoru! - wrzasnął generał
Nevar odmawaił cichą modlitwę za poległych rodaków. Wiedział, że to na co się zdecydował prowadziło do tego. Jeśli chciał zdobyć pierścienie musiał ponieść koszta. "Czasem cel uświęca środki" - pocieszył się.
Z dala od niesesołych myśli Nevara rozgorzała bitwa. Z pokładów żołnierze rzucali liny, po którch przechodzili do twierdzy. Cała załoga zamku ginęła teraz w nierównej walce. Czułe oczy półelfa zauważyły jednak istotny szczegół - wybiegającego z zamku człowieka. Posłańca, który miał sprowadzić posiłki dla twierdzy...
 
Zobacz profil autora
Nevar
Zarządca



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Śro 21:15, 05 Paź 2005    Temat postu: Back to top

Drużyna stanęła naprzeciw wielkiej bitwy, przyglądali się ze wzgórza jak pod ich wzrokiem ginęli ludzie. Bitwa pochłaniała z minuty na minutę coraz więcej ofiar. Nevar spojrzał na skórzaną kamizelkę z obszyciami Kanoru, dokładnie taką samą jak wszyscy żołnierze. Szybkim ruchem zdjął ją, pogniótł i rzucił na ziemię.
- Zdejmijcie je, ruszamy do zamku, nie chcę dać się zabić przez rodaków - skrzywił się Nevar - Wy chyba także.
- Racja, na polu bitwy ludzie Kanoru znają nas dosyć dobrze, przynajmniej z widzenia, raczej nikt nas nie zaatakuje.. - Odezwał się Xenar pośpiesznie zrzucając kamizelkę. Reszta uczyniła to samo.
W tej chwili stracili z oczu posłańca, o którym nawet nie wspomnieli, wydawało im się, że jego los jest już przesądzony, mylili się. Zeszli z góry, szerokim ruchem omijając pole walki, co jakiś czas podbiegał do nich zdezorientowany żołnierz, rzucając się na nich w szale. Szybko i łatwo pozbywali się każdego z nich, wiedzieli jednak że walka z generałem nie będzie taka łatwa, jeśli w ogóle będzie możliwa wygrana. Nigdy nie widzieli jego twarzy z bliska, dziś będą mieli okazję.
Gdy byli już w ostatnim odcinku swej drogi, znacznie przyspieszyli, szybko wbiegli przez boczne drzwi, dawno wybite z zawiasów. Pierwsza komnata, rozejrzeli się w poszukiwaniu strażników, czysto. Wbiegli po kamiennych schodkach, do dużej sali, tam pełno ciał martwych żołnierzy, większość z nich stanowiła obrońców zamku. W kącie klęczał człowiek z oznaczeniami Kanoru, wyglądał jakby próbował się dostać do zamkniętej szuflady, dużej drewnianej komody. Zephonim wiele się nie zastanawiając rozciął gardło wroga, po czym wybiegł na przód, gdzie do tej pory prowadził Nevar. Dotarli do kolejnego pokoju, później znów do kolejnego, gdzie dwóch innych próbowało wykraść złoto. Skończyli tak samo jak poprzednik, tylko że tym razem do sieczki dołączył Xenar. Bez większych problemów dotarli na szóste piętro zamku, znaleźli się w sali narad wojennych, za drzwiami które przed chwilą obluzowała Risika, a Gelbeth wyłamał silnym kopnięciem. Sala była obwieszona różnymi płachtami, ozdobnymi tarczami i orężem, na jej środku stał długi stół, a przy nim dziesięć krzeseł. Na ostatnim, najdalej od drzwi siedział mężczyzna w zbroi koloru białego. Człowiek ten miał długą czarną brodę, a na głowie czarną chustę. Przed nim na stole leżał półmetalowy hełm, tego samego koloru co reszta zbroi. Gdy zauważył jak drzwi wypadły z framug mocniej złapał za białą rękojeść jednoręcznego miecza, która wręcz nikła w jego dłoni. Wstał i spojrzał na wchodzących do komnaty ludzi.
- Eh, to wy, po co wyłamaliście te drzwi ? - zapytał, przypominając sobie grupę jako nowych rekrutów.
Zephonim, który nigdy nie widział tego człowieka, wyjął dwa sztylety i wolnym krokiem szedł z prawej strony stołu.
- Stój Zeph, to nie generał. - Oznajmił Nevar, odwracając się w stronę wyjścia.
- Nie ważne, zginąć i tak musi..
- Skoro tak.. - Zaczął mężczyzna, szybkim ruchem prawej ręki skierował ostrze w stronę sztyletów Zephonima i uderzył z impetem w jeden z nich, wytrącił się i upadł nieopodal - ..To ty zginiesz pierwszy - Dokończył.
Zephonim odskoczył na dwa kroki do tyłu, trzymiąc się za dłoń w której przed chwilą był sztylet, miał szczęście że nic się nie stało, prócz krótkiego odrętwienia.
Przeciwnik sięgnął właśnie po swój hełm, jednak nic prócz powietrza nie było na stole. Gdy Xenar zauważył, że wróg zamierzał wziąć nakrycie, wskoczył na wysoki stół, wziął rozbieg i z impetem kopnął w leżący hełm, który w niecałej sekundzie znalazł się na ścianie, odbił i spadł, zgnieciony z dwóch stron, nie nadawał się już do obrony. Przeciwnik nawet w połowie nie był tego świadomy, dopiero gdy usłyszał charakterystyczny szczęk metalu. Odwrócił głowę by zobaczyć co się stało, mimo że już wiedział. To był błąd, chwilę nieuwagi zręcznie wykorzystał Zephonim szybkim ruchem zatapiając sztylet w gardle wroga. W jego oczach zapanowało zdziwienie. Zephonim puścił sztylet, zaraz po wbiciu go w ciało. Mężczyzna upadł, obficie brocząc krwią.
- Zdraj.. - zająknął się leżąc.
- Tak, wiem, "Zdrajcy" - powiedział Zephonim i wyjął sztylet z gardła człowieka, co zakończyło już jego męki. Wziął też drugi sztylet, leżący na ziemi, oba wytarł obrusem ze stołu.
- To nie był generał.. - Przypomniał Nevar - Chodźmy już i nie traćmy więcej czasu na niepotrzebne walki.
Nikt nie odpowiedział, wszyscy ruszyli za nim po kolejnych schodach. Minęło trochę czasu, aż w końcu dotarli do miejsca gdzie miała zakończyć się ta rzeź. Miejsce walki stanowił dużej wielkości balkon, lub raczej lewe skrzydło zamku, przypominające nieco arenę. Na ziemi było czysto, w przeciwnieństwie do prawego skrzydła gdzie wciąż toczyły się potyczki, a ziemię pokrywała warstwa gruzów, po wystrzelonych z katapult kamieniach.
Na szerokim gzymsie stał pewien wysoki osobnik, ubrany był w srebrną, błyszczącą zbroję, w prawej ręce trzymał duży, półtoraręczny miecz, z dziwnie wygiętą klingą. Cała broń przypominała jeden z tych unikalnych rodowych oręży. Drużyna stanęła za czymś czego już nie można było nazwać drzwiami, a jedynie otworem pozostałym po nich, przekonani, że to musi być on. Stał, ogłuszająco śmiejąc się i patrząc na pole bitwy i agonii. W końcu przestał, odwrócił się od zgiełku wojny i z lekkim zdziwieniem spojrzał na drużynę.
- Edgar Blight, wybitny dowódca wojsk Kanor.. - Powiedział Nevar, według powszechnego powiedzenia "nie należy lekceważyć przeciwnika".
- Do usług - Wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu.
Podszedł o kilka kroków. Teraz jego wygląd był doskonale widoczny. Średniej długości, czarne wystrzępione włosy, czarne brwi i oczy, które wbrew jego muskularnej postawie, okazywały mądrość, kąciki ust jak zwykle zakrzywione w złośliwym uśmiechu jaki okazuje nie tylko swoim przeciwnikom, ale i sługom, nie posiadał zarostu jak większość jego żołnierzy. Srebrną zbroję stanowiły dwie wypukłe płyty metalu na klatce piersiowej, z których boków muskały wymalowane płomienie. Na ramionach także dwie płyty, tutaj jednak jedna z nich niezwykle wypukła, a druga bardzo mała wystawała spod niej jak gdyby miała stanowić tylko ozdobę, ukończenie arcydzieła jakim niewątpliwie była jego zbroja. W wielu miejscach gdzie nie było zbroj, na przykład na łokciach, można było zobaczyć czarny ochronny sweter, pasujący do reszty ubioru. Rękawice także z tego samego stopu co reszta, sięgały do łokci. Miał czarne spodnie, na których ułożone były kolejne płyty zbroi, nagolenniki i nakolanniki, a także buty.
Pytanie o pierścień było zbędne, każdy właściciel takowego cuda nigdy nie pozwoliłby na zostawienie go, czy też odebranie go sobie, a każda próba kończyła się śmiercią napastnika.
To spotkanie nie mogło zakończyć się inaczej niż walką, Zephonim który najbardziej pragnął pierścienia rzucił się pierwszy, próbując uderzyć ostrzem w twarz Edgara. Ten jednym ruchem miecza bez drgnięcia powieki, zablokował cios, a drugą ręką odepchnął od siebie. Zeph upadł kilka metrów obok drużyny, w tej chwili naprzód rzucili się Risika i Xenar, wymijając Zephonima. Serie uderzeń miecza i sztyletu nie dawały rezultatów, przeciwnik wciąż odbijał wrogie ataki, a gdy znalazła się luka w uderzeniach wykorzystał okazję by uderzyć Xenara z pięści w twarz, ten upadł.
- Zostań tu, pilnuj wejścia - Nevar dał znak Gelbethowi stojącemu obok, a sam podbiegł i uklęknął, by lepiej namierzyć cel z kuszy.
Bełt poszybował szybko i prosto, wbił się w płytę zakrywającą brzuch Blight'a, który cofnął się krok do tyłu, co wykorzystała Ris uderzając mieczem w niezakrytą część nogi, rozdzierając skórzany materiał. Krew zaraz po uderzeniu pojawiła się w miejscu rozcięcia. Na twarzy oponenta pojawiła się złość i grymas bólu, z furią rzucił się przed siebie na nie spodziewającego się niczego Zephonima, który zdążył już wstać i Nevara, który właśnie załadował kolejny bełt. Zamach mieczem. W tej chwili zaczął padać rzęsisty deszcz. Risika rzuciła się za przeciwnikiem, a Xenar wstał z ziemi i podniósł sztylet. Krople powoli uderzały o ostrze miecza Edgara, który właśnie kierował się ku Zephonimowi, który nie był w stanie się ruszyć w tej sytuacji. Z kuszy wystrzelił bełt, tor lotu przeciągał się w nieskończoność, aż w końcu wbił się w rękawicę prawej dłoni przeciwnika, przebijając dłoń utkwił w niej, poruszając jedno ze ścięgien wybił miecz z toru uderzenia. W wyniku czego oręż poszybował w powietrze, a Blight złapał się za rękę i nieprzejmując się niczym wyrwał go z dłoni, przez co używanie miecza byłoby dla niego już zbyt dużym cierpieniem. Postanowił zemścić się na tym który to spowodował - na Nevarze. Splunął i rzucił bełtem o ziemię, roztrzaskując go na dwie części. Ścisnął pięść, pod nogami walczących zatrząsła się ziemia, pod stopami Neva kamienie zaczęły się roztrzaskiwać w pył, na jego miejscu pojawiła się ogromna dziura, a on sam wpadł do niej, spadając kilka pięter w dół, który wydrążył pierścień generała. Risika uderzyła mieczem w łokieć Edgara, strumień krwi bryznął na ziemię. Ona znów wzięła zamach, jednak tym razem złapał ostrze w dłoń i przewrócił dziewczynę. Kopnął w brzuch, przez co upadła kilka metrów dalej. Po chwili dwa sztylety wbiły się w przerwę między płytami na brzuchu wroga, jeden wbił się przez plecy, drugi przez brzuch, jeden zaadresowany przez Xenara, drugi przez Zephonima. Edgar Blight stanął jak wryty.
Przez otwór w ścianie wbiegł jeden z żołnierzy Kanor, Gelbeth który stał zaraz obok, w obronie własnej i by przydać się drużynie uderzył z całej siły w głowę człowieka, swoją nabijaną ćwiekami lutnią. Padł po pierwszym ciosie, mimo to dołożył jeszcze raz, na wszelki wypadek.
Przez ten sam otwór wbiegł Nevar, w drodze rozdzielając swój magiczny miecz na dwa, jeden z nich rzucił na ziemię, a drugim wziął zamach. Gelbeth omal nie uderzył go lutnią, ale powstrzymał się w odpowiedniej chwili. Nev puścił miecz, który wirując przeleciał pół drogi, Edgar znów użył pierścienia, jednak nie był on w stanie zatrzymać lecącego miecza, wszyscy upadli, prócz Blight'a, co skończyło się dla niego tragicznie. Dwuręczny miecz Nevara sterczał z jego klatki piersiowej. Upadł.
- Argh.. - Wydał ostatni dźwięk.
Nevar, a zaraz za nim Zephonim podeszli do ciała.
- Twój pierścień.. - Wskazał na przebitą dłoń wroga.
Naprzeciw był mur, po chwili gdy deszcz przestał padać zauważyli na nim kilka cieni. Po chwili okazało się, że byli to kusznicy Kanor. Nev podniósł rękę, zaciskając dłoń. Pięć bełtów poszybowało w stronę drużyny. Dwa z nich wbiły się w ciało Nevara, jeden w ramię. Drugi w brzuch. Fala powietrza uderzyła w przeciwny mur, niszcząc jego powłokę i zrzucając z niego kuszników. Nevar wydał tylko krótkie "Ugh" i upadł obok kałuży krwi nieżywego generała, dokładnie w tej samej chwili co dało się usłyszeć okrzyki spadających z muru żołnierzy.
Zephonim zdjął rękawicę i pierścień. Zanim go dotknął kolor brązu był całkowicie doskonały, po tym poszarzał i zbladł. Zeph się skrzywił, założył pierścień. Reszta wstała z ziemi, spojrzeli dokoła.

[link widoczny dla zalogowanych]
[Białe kwadraty to miasta, a czarne to punkty zbrojne typu: zamki, warownie, obozy. Najczęściej zamki]
 
Zobacz profil autora
Zephonim
Honorowy Zabójca



Dołączył: 06 Cze 2005
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Pon 14:56, 10 Paź 2005    Temat postu: Back to top

- Masz już swój pierścień, Zeph. - powiedział Nevar, gdy kusznicy zostali zmieceni z murów, a on sam doszedł do siebie.
- Taak. Chyba powinniśmy zając się Kanorczykami. Muszę dostroić pierścień do siebie.
- Hmm. Nie wiem, czy to konieczne. Niedługo powinny przybyć posiłki.
Wyszli przed zniszczoną twierdzę. Po polach otaczających zamek z trzech stron pałętali się bez celu zołnierze Kanoru, nieświadmowi, że ich dowódca nie żyje. Zephonim wycelował ręką przed siebie i skupił się na koncentracji energii ziemi. Eksplozja, która wyrzuciła ziemię w górę podziałała też na nieszczęsnych żołdaków.
- Zadowolony? - spytał z przekąsem Nevar.
- Zadowolony. - odpowiedział mu sarkastycznie Zehp.
- Chodź. Może jeszcze spotkamy po drodze posiłki.
Ruszyli na północ. Posiłki nadciągały ze wszystkich stron - szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Dragonii. Kanorczycy może i wygrali bitwę, ale nie wygrali wojny.
Szlak szóstki bohaterów prowadził na północ... Jednak najpierw zatrzyamli się w małej wiosce, w miejscu, gdzie zaczynają się losy wszystkich wielkich bohaterów - w małej wiejskiej karczmie.
 
Zobacz profil autora
Nevar
Zarządca



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Pon 15:41, 31 Paź 2005    Temat postu: Back to top

Mimo kilku ran i ciała Nevara przebitego w dwóch miejscach bełtami, jakoś udało im się dojść do wioski, tam w karczmie leczyli się wiele dni, aż w końcu byli w stanie ruszyć w dalszą drogę, która prowadziła na północ, do miasta z którego wyruszyli na Kanor. Tym razem ich celem był pierścień ognia, o którym była mowa w legendach wyspy Ad-Bahhis. Nevar wynajął pięć koni, odpowiednio dla Zephonima, Ris, Xenara, Gelbetha i niego samego. Wyruszyli o świcie, w mieście znaleźli się pod wieczór, właśnie dojechali do bram..
 
Zobacz profil autora
Xenar
Władca Prowincji



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Śro 17:17, 14 Gru 2005    Temat postu: Back to top

Miasto pogrążone było w codziennej wieczornej drzemce, Zamek górował nad budynkami rzucając się w oczy. Zupełna cisza, z wyjątkiem poszczekiwań psów gdzieś w oddali... Choć zmęczeni, bardzo zadowoleni. Czuli senność więc postanowili przenocować w karczmie. Xenar ruszył pełnym galopem w stronę karczmy, za nim cała reszta gnała w radosnym pędzie...
 
Zobacz profil autora
Xenar
Władca Prowincji



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Wto 23:51, 27 Gru 2005    Temat postu: Back to top

Gdy wszyscy spali Xenar wyszedł z karczmy, nie wiadomo dokąd nie wiadomo dlaczego.. tylko jedna osoba wiedziała jaki był tego powód.. Xenar wierzy że nie zdradziła tego nikomu. Po tygodniu nieobecności Xenar pojaiwł się.. i znów miało być tak jak dawniej. Powiedział tylko.. wybaczcie
 
Zobacz profil autora
Xenar
Władca Prowincji



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Czw 17:35, 02 Lut 2006    Temat postu: Back to top

Już od dłuższego czasu nic się nie wydarzyło, ciągle nuda i nuda.. I ta naprzykrzająca się monotonia- myślał Xenar.. - jak się tego pozbyć? Co można zrobić by się rozerwać i znów wyruszyć na poszukiwanie przygód..
Właściwie swoje pokoje opuszczali tylko po to by się najeść, wyjść na spacer czy pogawędzić kimś w karczmie.. Takie życie przez krótką chwilę wydawało się dobre, można było odpocząć zrelaksować się- jednak Xenarowi to nie odpowiadało... Poszedł do stajni, wziął z niej swojego konia i podjechał pod karczmę. Barmanowi zapłacił za pokój i zostawił list dla przyjaciół w którym zawiadamiał ich o swoim wyjeździe, podając przyczyny. Jeśli chcieliby go odnaleźć niech udadzą się nad pobliską rzekę, bo on właśnie tam zmierza i mam zamiar odpłynąć dnia jutrzejszego tuż po wschodzie słońca, mają więc trochę czasu..
Jeśli żadne z nich do mnie nie dołączy odpłynę sam- skończył rozmyślania.
Wskoczył na konia i ruszył w stronę morza... daleko do rzeki nie było bo tylko 3 pacierze.. Koń był wypoczęty tak jak i sam Xenar jednak przez długi okres pobytu w stajni stał się gruby i wolny, nie spełniał on oczekiwań jeźdźca..
Nareszcie- powiedział głośno Xen gdy ujrzał nadmorką przystań ... zmrok już zapadał więc przywiązał konia do pobliskiego drzewa, a sam położył się na trawie by zasnąć w oczekiwaniu na przyjaciół.


Ostatnio zmieniony przez Xenar dnia Czw 13:14, 09 Lut 2006, w całości zmieniany 1 raz
 
Zobacz profil autora
Xenar
Władca Prowincji



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Śro 14:24, 08 Lut 2006    Temat postu: Back to top

Gdy Xenar smacznie spał, obudził go odgłos galopujących koni, słońce właśnie schodziło.. Najwyższa pora. Pomyślał i uśmiechnął się sam do siebie. Wkrótce ujrzał 5 galopujących jeźdźców i strasznie się zasmucił gdyż to nie drużyna śpieszyła ku nie mu lecz ktoś inny.. A kto, tego wolał nie wiedzieć gdyż ich czarne stroje wskazywały jednoznacznie że lepiej nie być tu gdy oni nadjadą. Xenar odwiązał konia i spłoszył go by odbiegł a sam szybko podbiegł do jakiegoś mężczyzny stojącego na moście i spytał czy ma na sprzedaż łódź.. Ten odpowiedział że sam potrzebuje łodzi i dlatego jej nie sprzeda. Galopujący mężczyźnie byli coraz bliżej, zniecierpliwiony Xen rzucił mu sakwę.
- Łódź jest twoja- rzekł zdumiony hojnością przybysza
- Bywaj!- pożegnał się Xenar i wskoczył do łodzi przecinając więzy. Chwycił za wiosła i począł oddalać się od pomostu, gdy się obejrzał dostrzegł ciało mężczyzny na moście, a za nim płonący budynek przystani, wkrótce zapalił się też most.. Na jego szczęście nie było tam łodzi, teraz jednak się tym nie przejmował był smutny że przyjaciele go opuścili, lecz czuł radość że płynie ku nowej przygodzie by być może później znów spotkać drużynę....
 
Zobacz profil autora
Nevar
Zarządca



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Czw 0:46, 09 Lut 2006    Temat postu: Back to top

Nevar wstał i rozespanym krokiem przeszedł kilka metrów. Dzień wcześniej nie znalazł żadnej kartki pozostawionej przez Xenara, dlatego też rozpoczęli poszukiwania, przez kilkanaście godzin przeczesali całe miasto, jednak nie znaleźli żadnych tropów.. Prócz jednego. Chłopiec stajenny opowiedział drużynie o tym jak pewien osobnik o znajomym dla kompanów wyglądzie, wziął konia i oddalił się w kierunku brzegu morza. Było już wtedy późno, wiedzieli, że nie znajdą drogi, było zbyt ciemno. Postanowili pójść spać i wyruszyć następnego dnia z samego rana. Tak też zrobili z wyjątkiem Nevara, który zapłacił karczmarzowi za podanie wszystkim środków nasennych i załatwienie furmanki, która o godzinie 2 w nocy stała już pod karczmą. Wraz z karczmarzem wynieśli śpiących przyjaciół, Zephonima, Risikę i Gelbetha i ułożyli na wozie, przykrywając kocami. Na sam koniec Nev zapytał jeszcze karczmarza o drogę na brzeg, co w efekcie dołączyło do jego ekwipunku mapę z zaznaczoną trasą i kilka pochodni. Stanęli przed wozem, Nevar wdrapał się na miejsce woźnicy i usiadł.
- Dobrych snów.. – pomyślał spoglądając do środka wozu, a gdy odwrócił się powiedział do karczmarza:
- Dziękuję za wszystko i.. Być może do zobaczenia – uśmiechnął się i złapał za lejce, gdy człowiek machnął porozumiewawczo dłonią, Nevar uderzył lejcami.
Konie zarżały i zaczęły powoli iść, co jakiś czas przyspieszając. „Woźnica” który nie bardzo potrafił prowadzić, zaczął zasypiać, co chwilę budząc się, w końcu zatrzymał konie i obmył twarz lodowatą wodą z drewnianego kubła – był to zapas wody który dostał od właściciela karczmy. Kiedy szukał po kieszeniach chusteczki natknął się na jakąś kartkę. Wyjął list i zaczął czytać.
Teraz wiedział już na pewno, gdzie udał się Xenar. Nev pomyślał też, że musi być lunatykiem skoro nie widział wcześniej tej kartki, a z pewnością leżała gdzieś na widoku.
Pospieszył konie, które ledwo obudziły się z chwilowej drzemki, w pełnym galopie popędzili nad brzeg, już tylko kilometr dzielił ich od tego miejsca.
Kiedy wóz zbliżył się do piaskowej powierzchni Nevar zobaczył spopielone budynki i kawałek mostu. Przetarł oczy i zeskoczył z wozu.
Zbliżał się świt. Podszedł nad brzeg, a gdy zobaczył ciało leżące na moście wystraszył się i szybko pobiegł mając nadzieję, że tym kimś nie jest Xenar. Kiedy odwrócił ciało na drugą stronę zobaczył całkiem inną twarz, w zwłokach dało się zobaczyć kilka dziur w brzuchu.
Niedaleko leżała sakiewka, podszedł do niej i podniósł. Oniemiał ze zdziwienia gdy ją zobaczył, sprawdził jej zawartość, która zgadzała się ze stanem konta Xenara sprzed kilku dni, kiedy wspominał o tym, że nie ma zbyt wiele pieniędzy i wyruszyłby w drogę.. W przygodę.. Chociażby po to, by mieć więcej pieniędzy.
Włożył sakiewkę do kieszeni i wrócił do wozu, odsłonił dach przykryty ogromnym wełnianym kocem i obudził przyjaciół. Gdy słońce wzeszło, rozpalił ognisko na piaszczystym brzegu i wyjaśnił im co się stało. Kiedy ujrzał też skradającego się za budynkiem znajomego ze statku maga, zaprosił go do ogniska. Dowiedzieli się, że jego imię brzmi: Mar i jest zaklinaczem. Ostatnie pytanie Nevara brzmiało:
- Czy chcecie ruszyć ze mną, w dalszą drogę..? Za Xenarem..?
- Jeśli tak.. – Dodał – Musimy się do tego przygotować.. Ktoś musi iść po łódź do sąsiedniego portu, trzeba też zakopać człowieka na moście.. Ja przeszukam tutejsze budynki.. Są spalone, ale może jednak coś się ostało.. Więc jak ? Kto ze mną ? – Powiedział i wstał z nadzieją, że usłyszy jakąś odpowiedź..
 
Zobacz profil autora
Xenar
Władca Prowincji



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Czw 13:57, 09 Lut 2006    Temat postu: Back to top

Xenar odpłynął już dość daleko od brzegu, miał ogromne szczęście że nie było żadnego sztormu czy nawet burzy. Jednak znów cos mu nie pasowało.. ta cisza, taka spokojna.. a może sztuczna? Xen wiedział że kryje się za nią coś złego. Gdy oglądał się za siebie nadal wziął ląd.. co prawda dość odległy lecz nadal go widział. Podróż mijała spokojnie, nieduże wręcz nikłe fale lekko kołysały łódką, ogromny upał nie pozwalał na sen. Gorączka po jakimś czasie zaczęła być uciążliwa.. Xenar rozebrał się i wygodnie ułożył na łodzi.. powiał lekki wiatr ochładzając jego twarz.. Nagle zerwał się potężny wiatr, łodzią zarzuciło i Xenar wylądował w wodzie.. Przez chwilę jego ciało zdrętwiało pod wpływem ogromnej i nagłej zmiany temperatury otoczenia, jednak on myślał trzeźwo, zaczął płynąć ku górze, Gdy jego głowa przebiła powierzchnię wody na zewnątrz było całkiem spokojnie.. żadnej burzy, brak wiatru, nawet łódź spoczywała na wodzie nieporuszona. Gdy Xenar znalazł się na pokładzie wszystko było na swoim miejscu, do środka nie wlała się nawet odrobinka wody.. było tak jakby to wszystko się nie wydążyło.. Gdy rozejrzał się wokół dostrzegł to na co nie zwrócił uwagi.. z każdej strony otaczała go woda, nigdzie nie było widać jakiegokolwiek lądu.
- To przecież niemożliwe..- zamyślił się Xen..
- W tych okolicach magowie są bardzo silni, więc wszystko może się zdarzyć- odpowiedział mu z przestrzeni nieznajomy głos…
 
Zobacz profil autora
Zaklinacz
Klanowicz



Dołączył: 27 Cze 2005
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź

 PostWysłany: Czw 21:08, 09 Lut 2006    Temat postu: Back to top

-Lepiej nie narażac się jedynym osobą które są zdolne poświęcić życie by cie uratowac, nie mówiąc o tym, że w grupie łatwiej prztrwać wracaj póki możesz... za chwile zobaczysz swiatlo bedzie wskazywalo ci brzeg... lepiej połyń w jego kierunku... tam na ciebie czekają bliski ci osoby... - głos zanikal caraz bardziej aż byl już tylko wspomniniem...
Mar nagle złapal gleboki oddech a po chwili wychrypiał - Wierni towarzysze są jak magia... kiedy jej nie masz jest źle kiedy ją stracisz... masz ochotę popelnić samobójstwo... ty o tym powinienes wiedziec... a więc kto jeszcze prucz mnie dolączy się do grupy stracenców... - Pierscien Neva nagle powiekszyl się a potem skurczył i nabrał nowego silniejszego blasku właściciel wziął głęboki wdech za to Mar się stoczył i zdążyl powiedzieć tylko "Udusilem sukę" potem zemdlał
 
Zobacz profil autora
Xenar
Władca Prowincji



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Sob 1:58, 11 Lut 2006    Temat postu: Back to top

Xenar postanowił ż że nei posłucha głosu.. nie popłynie w stronę światła, lecz w przeciwną stronę. Po dłuższym czasie podróży ujrzał ląd, była to wsypa, kolosalna wyspa. Prawdopodobnie utworzona przez wybuch wulkanu, który już wygasł, lecz wciąż czeka na okazję by kiedyś znów eksplodować. Nad całą wyspą górowały góry, bez oblodzonych szczytów i stromych wzniesień, zwykłe łagodne, zielone góry. Słońce było w zenicie gdy Xenar zauważył że na powierzchni wody jest coś co odbija silniej niż woda światło słoneczne. Szybko zrzucił ubrania i wskoczył do wody, po kilku minutach znów był na łódce; z butelką w ręku. Nie trudno się domyślić że w środku był jakiś list. Butla wyglądała na starą jeśli nei bardzo starą, możliwe że jej zawartość skruszyła się pod wpływem lat, lub woda wlała się do środka i zniszczyła list. Xenar pragnął jak najszybciej rozwiać swe wątpliwości, więc odkorkował butelkę., wiadomość była w bardzo dobrym stanie, rzec by można doskonałym. Wszystko czytelne i wyraźne.. lecz nie dla Xenara, list napisany został w nieznanym mu języku.
 
Zobacz profil autora
Zephonim
Honorowy Zabójca



Dołączył: 06 Cze 2005
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Pon 20:55, 13 Lut 2006    Temat postu: Back to top

Tymczasem na suchym lądzie...
- Możesz na mnie liczyć. W końcu jesteśmy drużyną. Risiki oraz Gelberth także nie zawiedli w tej chwili Nevara.
- Powinniśmy go zakopać. - powiedział Zeph.
- Racja. Kto z was się tym zajmie? - spytał zwracając się do Zephonima, Ris i Gelbertha.
- Mogę się tym zająć. - odpowiedział Zeph, raczej niechętnie.
- W porządku. Muszę iść do miasta i załatwić dla nas łódź. Ris, Gelberth, idziecie ze mną?
- Oczywiście.
Więc poszli. Zeph został sam nie licząc martwego człowieka. Przeszukał ruiny próbując znaleźć łopatę. Po poszukiwaniach zaczął kopać grób, którego złożył ciało i zakopał ziemią.
 
Zobacz profil autora
Gelbeth
Przyjaciel SSR



Dołączył: 29 Sie 2005
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Knieja Cieni

 PostWysłany: Pon 21:55, 13 Lut 2006    Temat postu: Back to top

Miasto było jak normalna, zajęta codziennymi troskami metropolia. Ale i tutaj wojna dała mieszkańcom we znaki. Ulice były puste, tylko pod murami kościołów i na granicach placów szwendali się żebracy. Widok był przygnębiajacy. Gelbeth przechodził przez ulice ciszy z smętnym obliczem. Wszystko zdawało się byc martwe...
- Jak myślicie, gdzie kupimy tą łódź? - Nevar spytał swoich towarzyszy.
- Kto wie... Można poszukać w dokach, albo znaleźć stolarnię. - Odrzekła Risika.
Nevar bez słowa poprowadził ich w kierunku morza. Gelbeth był pewny, że użył jakiś mocy. W krótkim czasie, twarz barda owionął silny wiatr. Zobaczyli kilka barek, i łódek, kołyszących się spokojnie na wodzie. Przy jednej z nich stał jakiś stary rybak.
- Witaj - Powiedział Nevar podchodząc do niego - Szukamy łodzi. Zapłacimy. Co ty na to?
Rybak był nieco zaskoczony. Jednak podrapał się po poszarzałych włosach, i odrzekł:
- Oczywiście możni panowie, i jasna pani... ale teraz wojna... wiecie, czasy ciężkie, grosza mało...
- Pokaż tą łódź, a odpowiednio ją wycenimy.
Rybak jeszcze raz podrapał siwiznę, obrócił się, i podszedł do połatanej, małej barki. Wskazał ją gestem, i powiedział:
- Tylko ta mi wolna ostała.
- Dam za nią dwieście. Może być?
- Hmm... panie, ja jeszcze żonę, i pięcioro dziatek mam... ach, i trzy wnuczki...
- Dajesz tą łódź, czy nie?!
Stary Rybak coś odburknął, i wyciągnał rękę. Nevar wyciągnął sakiewkę, i nasypał nań obiecane pieniądze. Rybak zaraz obrócił się, i zniknął w uliczkach miasta.
- No to mamy już łódź. Wracamy do pozostałych.
Nevar po rycersku pomógł Risice wejść na barkę. Gelbeth odwinął cumę, i wskoczył na łódź. Nevar, porwawszy długą żerdź, odepchną barkę od brzegu. chwilę później rzeka pociągnęła ich z powrotem.
 
Zobacz profil autora
Nevar
Zarządca



Dołączył: 05 Cze 2005
Posty: 710
Przeczytał: 0 tematów


 PostWysłany: Pon 21:21, 08 Sty 2007    Temat postu: Back to top

<obudził się po niemal roku letargu> ^^ Jeśli ktoś chciałby kontynuować - piszcie, dołączę w trakcie - oczywiście czuję się winny za ten zastój..
 
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Warownia Strona Główna -> Sesje Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5
Strona 5 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach